Święta Wielkiej Nocy już praktycznie za dwa dni. Postanowiliśmy w związku z tym sprawdzić jak przed tym szczególnym okresem działa międzyrzecka Jadłodzielnia.
Czytaj także:
Pisanki od serca
Codziennie litr zupy będzie czekał w lodówce!
Świat jest pełen paradoksów. Codziennie wiele ton żywności się marnuje, a w tym samym czasie wielu nie ma środków na to żeby kupić sobie coś do jedzenia. Problem niestety dotyczy także naszego kraju i naszej Małej Ojczyzny. Pomimo tego, że urzędnicy w statystykach z dużym zaangażowaniem starają się wykazać trend spadkowy w zakresie bezrobocia, to sytuacja nadal jest w tej kwestii, mówiąc delikatnie nieciekawa.
Nadal wśród nas żyją ludzie, którzy mają podobny problem, jak niektórzy rządowi ministrowie, którzy publicznie mówią, że nie mogą związać przysłowiowego końca z końcem i brakuje im pieniędzy do końca miesiąca.
Film
W tej sytuacji w wielu miastach w Polsce powstają, oddolne społeczne inicjatywy, dzięki którym pomoc trafia bez zbędnej biurokracji i ideologizowania do osób, które chwilowo mają ekonomiczny problem, który często wyrzuca takie osoby poza margines normalnego funkcjonowania w społeczeństwie.
Warto wspomnieć, że od dawna z powodzeniem jadłodzielnie funkcjonują w:
Trójmieście,
na Rynku Wildeckim w Poznaniu,
Zielonej Górze,
Toruniu,
Rzeszowie,
Bydgoszczy,
Rudzie Śląskiej,
Wrocławiu.
i od kilkunastu dni także w Międzyrzeczu.
Jak się okazuje pomagania także trzeba się nauczyć, podobnie jak korzystania z tej pomocy. Z obserwacji wynika, że w międzyrzeckiej Jadłodzielni nie jest tak źle, czego obawiali się pomysłodawcy i organizatorzy tej inicjatywy, Kasia Dreyer oraz Jacek Bełz.
Kolejne dni ukazały, że pomysł był jak najbardziej słuszny i wiele osób już skorzystało z tego, co inni do lodówki włożyli. To cieszy. Ważne jest to, że jeszcze nikt się nie trafił taki, co, np. zabrałby z lodówki wszystkie produkty. Cóż bywają wprawdzie takie dni, kiedy w lodówce jest pusto, ale po nagłośnieniu problemu niemal natychmiast ktoś zaraz stara się zapełnić choć jedną półkę. Z każdym dniem osób, które chcą pomóc innym przybywa i to daje nadzieję, że ta pożyteczna inicjatywa, pomimo prób jej zdyskredytowania będzie nadal się rozwijała.
Foto
– „W związku z atakami „małych” ludzi, bardzo bezdusznych, twierdzących, że Jadłodzielnia ma coś wspólnego z działalnością polityczną, od dziś postanowiłem nie dziękować publicznie z imienia i nazwiska naszym darczyńcom. Nie chcę, żeby fajny projekt był pretekstem do personalnych ataków niektórych bezradnych ludzi. Ale mam dla nich komunikat, jak za kilka lat będą w potrzebie, to będą mogli skorzystać z ciągle działającej Jadłodzielni. Jednocześnie dziękuje wszystkim, którzy dalej będą wspierali dobre działania” – napisał na swoim facebookowym profilu Jacek Bełz.
Może jednak pan Jacek Bełz zweryfikuje swoją deklarację i nie będzie tak mocno radykalny w swym postanowieniu. Myślę, że mimo wszystko warto wymieniać z imienia i nazwiska darczyńców, bo tak na prawdę, to jest jedyna forma publicznego podziękowania takim osobom. Dziękowania nigdy nie za wiele. Dziękowania za odruch serca nie należy się wstydzić. Wstydzić powinni się ci, którzy poza krytyką niczego pożytecznego dla innych nie robią.
Bez wątpienia przykre jest to, że inicjatywy jednych są torpedowane i dyskredytowane przez innych. Często ci krytykujący tak naprawdę nie angażują się w żadne społeczne inicjatywy i niczego ciekawego w swoim życiu dla innych osób nie zrobili.
Niestety taką mamy obecnie społeczność w naszej Małej Ojczyźnie. Być może kiedyś się ta sytuacja zmieni i właśnie tego życzymy sobie nawzajem.