W Mielnie nad Bałtykiem od 2004 roku, corocznie odbywa się Międzynarodowy Zlot Morsów. W tym roku rekordowa liczba zażywających morskiej kąpieli wyniosła 8893 osoby. Pobity został rekord!
„Morsy, to najbardziej szalona społeczność na świecie”
zasłyszane
Międzynarodowy Zlot Morsów, to ciekawe wydarzenie sportowo-rekreacyjno-towarzyskie. Na cztery dni nadmorski kurort Mielno zamienia się w stolicę, w której głównymi uczestnikami są osoby, które lubią zimne kąpiele.
Kolorowe ekipy morsów przyjechały ze Szkocji, Norwegii, Niemiec, Belgi, Czech i oczywiście z różnych części Polski. Tak liczny udział sympatyków morskich kąpieli oraz ich rodzin, bliskich i dalszych znajomych zapełniły ulice stolicy Morsów.
Obowiązkowa fotka z morsem przed wejściem na promenadę, ale wpierw trzeba odczekać na swoją kolejkę i można podziwiać Bałtyk o tej porze roku. Morze w niedzielę 12 lutego było nieco spokojne, nie było wiatru. Dzień wcześniej były olbrzymie fale i silnie wiejący wiatr, które jednak nie zraziły miłośników kąpieli. Morsy kąpały się w Bałtyku od 7:00 do zachodu słońca, w niektórych przypadkach może nawet i zmroku?
Tylu sympatyków z niemal z całej Europy stłoczonych w małym miasteczku zapewne było sporym wyzwaniem dla organizatorów i lokalnego samorządu. Okazało się, że organizatorzy z zadania bardzo dobrze się wywiązali, to bez wątpienia efekt dobrej współpracy, a z takiego działania otrzymamy zawsze dobry owoc.
Imprezę skutecznie zabezpieczały ekipy ratowników, służb medycznych i policji. A licznie otwarte punkty gastronomiczne oraz sklepy z pamiątkami i licznymi atrakcjami kusiły uczestników.
W programie, między innymi gorąca kąpiel w baliach, liczne gry i konkursy. Wybór królowej i króla balu Morsów oraz najaktywniejszej ekipy podczas parady. Oj organizatorzy mieli w tym roku trudne zadanie.
Radio Eska nadawało relacje na żywo z konkursem. Udało mi się wygrać szalik z napisem „Daję w szyję”. Duma rozpiera ?
Kolorowe ekipy rządziły w ten niepowtarzalny czas na ulicach Mielna od rana aż do późnych godzin nocnych.
„Morsowanie jest jak wyborna słodycz (cukierek?).
Raz spróbujesz, więcej chcesz”
W niedzielę odbyła się najważniejsza część jubileuszowych obchodów MZM. Wielka Urodzinowa Parada Zlotu Morsów. Okazuje się, że kreatywność ludzka jest nieograniczona. Kolorowe tłumy poprzebierane za smerfy, jaskiniowców, kosmonautów, zakonnice. księży, meduzy, policjantów i aresztantów, królewny, nawet osobnicy innej orientacji… Przygotowanie takich strojów zapewne sporo kosztowało, ale liczy się wrażenie i dobra zabawa.
Osób przebranych za ludzi polityki nie było. Może za rok ktoś wpadnie na pomysł, aby przebrać się za osobę z jakieś ugrupowania politycznego. Sam bym chyba się na taki krok nie odważył. Tak mówiło wielu zapytanych uczestników parady morsów.
Podczas parady zainteresowanie wzbudziły, min. Szczecińska Szkoła Samby, Polskie Kobiety, zakonnice i księża (z Częstochowy), meduzy – chyba najliczniejsza ekipa.
Było sporo ekip ubranych jednakowo z transparentami nazw miejscowości: Augustów, Mińsk Mazowiecki, Uniejów, Wrocław, Głogów, Pszczew… Morsy przyjechały niemal z całego kraju. Czasami usadowieni na pojazdach.
Z lubskiego spotkałem wielu sympatyków morsowania również ubranych jednakowo. Spotkałem też morsów z Międzyrzecza i Pszczewa. Sporo ludzi przyjechało specjalne na niepowtarzalną i kolorową paradę. Było wesoło, kolorowo i głośno.
Przed godziną 12:00 wspólna rozgrzewka dla wszystkich biorących udział w morskiej kąpieli. Do wody nie można było wejść. Odliczanie … 3,2,1 i wreszcie START. To już było istne szaleństwo. Na plaży podzielonej na sektory, kolorowy tłum morsów rozpoczął pluskanie w lutowej niezbyt zimnej wodzie Bałtyku. Sympatycy z brzegu wspierali morsujących duchowo, okrzykami, transparentami i robieniem pamiątkowych fotek i filmów.
Aura w dniu wejścia do wody sprzyjała morsującym. Nie było słońca i nie było wiatru. Temperatura wody plus 4 st. C. Okazało się, że woda była dla niektórych morsów za ciepła ?.
Po wyjściu z wody gorąca herbata z cytryną, miodem i imbirem była bardzo potrzebna.
Po kąpieli organizatorzy mieli ostatnią niespodziankę: zupę pomidorową. Oj przydała się. Chwila na posiłek, ostatni spacer i niestety czas wracać do domu.
Nasz pobyt w Mielnie i udział w takim wydarzeniu po raz pierwszy był nad wyraz udany. Zapewne powrócimy do Mielna w większej grupie za rok.
Z morsowym pozdrowieniem (może ktoś zna pozdrowienie morsów?)
Mors Zdzisław
FOTORELACJA
kliknij na zdjęciu aby powiększyć /zdjęcia: Zdzisław Musiał/
WIDEO