ZNP podało: strajkuje 15 179 szkół, 74 proc. wszystkich. W województwach od 61 do 88 proc. Akcja ma ogromne społeczne poparcie.
Jak podał we wtorek rano ZNP, w pierwszym dniu protestu strajkowało 15 179 placówek, czyli 74,29 proc. wszystkich placówek edukacyjnych. Nieco mniejsze poparcie strajk ma w województwach „propisowskich”, ale nawet w podkarpackim strajkuje ponad połowa (55 proc.). ZNP proponuje Adama Bodnara na mediatora rozmów z rządem.
Pomimo tego, że akcja protestacyjna nauczycieli zyskała w społeczeństwie uznanie i zrozumienie, nadal trafiają się przedstawiciele naszej społeczności, według których działania pedagogów są zwykłą hucpą i są dla nich niezrozumiałe. Jako uzasadnienie wysuwają argumenty negujące ich żądania. Są to, między innymi fakty, że nauczyciele mają ponad 2 miesiące wakacji, generalnie nie interesują się uczniami, mają zbyt mało godzin pracy i wolą dorabiać udzielając korepetycji, bo tu kasa jest konkretna i bez żadnej odpowiedzialności.
Na szczęście są to głosy jednostkowe, zapewne osób, którym kiedyś do szkoły było pod przysłowiową górkę.
Pedagodzy do protestu szykowali się bardzo długo. Rządzący mieli wystarczająco dużo czasu na reakcję i podjęcie działań zmierzających do rozwiązania problemów, które w oświacie od lat narastały, także dzięki „dokonaniom” minister oświaty, która zapewne zapisze się w historii polskiej szkoły.
Rząd zapewne liczył, że skala protestów będzie nikła, bez społecznego poparcia i sytuację uda się szybko opanować. Obecnie już widać, że rządzący się przeliczyli, a w kolejnych swoich posunięciach popełniają wręcz niewybaczalne, niczym nie uzasadnione błędy.
SONDA OŚWIATOWA
Okazuje się, że nie wszyscy potrafią uczciwie się zachowywać. Internauta o numerze IP 137.74.6.175 notorycznie próbuje zafałszowywać wynik sondy. Będziemy ten numer obserwować. Dalsze takie działanie spowoduje zablokowanie numery IP. [10.04.2019 – 17:00]
Może już nadszedł czas aby skończyć z wiecznym wolontariatem nauczycieli?
Okazuje się, że w przeciwieństwie do rządzących nawet uczniowie zrozumieli skalę i powagę problemu. Politycy nadal nie rozumieją, że to oni powinni dbać o to by zawód nauczyciela obok zapewnienia ekonomicznych podstaw był szanowany i miał społeczny prestiż. Do niedawna rządzący twierdzili, że reforma oświaty przeprowadzona przez minister Zalewską się sprawdziła i jej efekty są już widoczne, a dzisiaj twierdzą, że ten system jest już niewydolny i szkoda w niego wtłaczać kolejne transze pieniędzy, bo to nic nie da. Jak można w takiej sytuacji samemu sobie zaprzeczać? To jest ze strony, tzw. polityków przykład kompletnego braku odpowiedzialności.
kliknij na zdjęciu aby powiększyć /zdjęcia: CKZiU ; SP4 i SP2/
Być może nie chodzi tu o pieniądze, a po prostu o eskalowanie napięcia społecznego, po to, żeby przed zbliżającymi się wyborami to wykorzystać politycznie. Żądania płacowe nauczycielskich związków zawodowych od jesieni 2018 roku stworzyły polityczną okazję dla PiS, aby doprowadzić do ostatecznej rozgrywki. Udawanie negocjacji, proponowanie przez rząd podwyżki rzędu 200 złotych, promocja programu dopłat dla krów i świń w okresie negocjacji płacowych z ZNP i FZZ oraz milczenie Kaczyńskiego w kwestii nauczycielskiego strajku mają stanowić czynniki wywołujące eskalację obecnego napięcia i w konsekwencji spowodowanie długotrwałego, męczącego dla społeczeństwa strajku nauczycieli. Jeśli strajk będzie trwał ponad miesiąc i PiS uruchomi skutecznie anty nauczycielską kampanię medialną, to wówczas w celu rozwiązania konfliktu przy aplauzie ludności, rząd podejmie decyzję o lokaucie systemu oświatowego.
Miejmy nadzieję, że pedagodzy nie pozwolą się wciągnąć w te polityczne rozgrywki, a społeczeństwo wytrzyma wszystkie niedogodności związane z akcją protestacyjną, bo to przecież jest walka nie tylko o przysłowiową kasę. Jest to także walka o prawdę, godność, szacunek i solidarność społeczną.
Warto więc wspierać nauczycieli, bo to Oni kształcą nasze dzieci, bo szkoły nie należą do rządzących, tylko do społeczeństwa. Rządzący trafiają się mniej lub bardziej kreatywni i odpowiedzialni. Jakich rządzących mamy obecnie sami Państwo oceńcie. Oni w końcu odejdą, a szkoły i problemy z nią związane pozostaną i trzeba będzie to jakoś rozwiązać na poziomie lokalnych samorządów, czyli w naszych Małych Ojczyznach.