– „Moją przygodę z rynkiem mleka rozpocząłem jeszcze w latach 80-tych, kiedy jako dziecko mogłem obserwować, jak dziadkowie doją ręcznie kilka swoich krów. Następnie udojone mleko w bańkach przewożą do mleczarni. Tak wówczas wyglądał w przeważającej większości obraz polskiego mleczarstwa, gdzie było bardzo dużo średnich i małych gospodarstw z jednej strony, a z drugiej strony było też bardzo dużo małych lub wręcz mikroskopijnych z dzisiejszego punktu widzenia mleczarni, które bez wsparcia ze strony Państwa nie były wstanie same egzystować” – wspomina Wojciech Marciniak, dyrektor w firmie Pro Profit.
Ten stan rzeczy zaczął zmieniać się od początku 1989 roku i przejścia na gospodarkę wolno rynkowo. Wówczas powoli z mleczarskiej mapy polski zaczęli znikać mali rolnicy produkujący mleko, a wraz z nimi najmniejsze i słabo zarządzane mleczarnie. Jako potwierdzenie zmian można wskazać ilość mleczarni, których liczba w 1989 roku wynosiła nieco ponad 320, co w porównaniu z 118 mleczarniami funkcjonującymi w ubiegłym roku zgodnie z danymi GUS. Pokazuje jak obraz polskiego mleczarstwo zmienił się na przestrzeni ostatnich 34 lat. A działo się na w tym rynku w tym czasie naprawdę wiele, ponieważ było mnóstwo przejęć jednych spółdzielni przez drugie, przejmowanie dostawców / rolników od mniejszych spółdzielni do większych, wykorzystanie mnóstwa programów przedakcesyjnych z SAPARD-em na czele. Do tych zmian dostosowali się również sami rolnicy, którzy są jednocześnie członkami / właścicielami spółdzielni mleczarskich. To dostosowanie polegało na tym, że z biegiem lat znikali z mlecznej mapy polski tacy dostawcy, jak moi dziadkowe, a pozostali duzi lub bardzo duzi, którzy jednocześnie powiększali swoje stada, modernizowali i rozbudowywali budynki oraz maszyny, powiększali swoje areały ziemi. Dzięki czemu wydajność od jednej krowy wzrosła z 3.500 kg/szt. w latach 90-tych do prawie 6.700 kg/szt. w roku 2019.
Wszystkie te zmiany, które zostały opisane powyżej sprawiły, iż zaczęły powstawać duże mleczarnie, które są większe i silniejsze niż pozostałe, a w konsekwencji zaczęły przejmować inne, czyli mniejsze, słabiej sobie radzące z trudnymi warunkami egzystencji w latach 90-tych oraz w XXI wieku.
To wszystko sprawiło, że dziś na polskim rynku mleka mamy przede wszystkim spółdzielnie mleczarskie, których pierwszych 20 jest odpowiedzialne za ¾ całości przerobu mleka.
Do największych należą: SM Mlekovita, SM Mlekpol, OSM Łowicz, OSM Sierpc, OSM Koło, OSM Piątnica, OSM Giżycko, SM Spomlek, itp. Poza spółdzielniami mamy polskie firmy prywatne takie jak: Grupa Polmlek (nr 2 w kraju, pomiędzy Mlekovitą a Mlekpolem), Grupa Polindus – Laktopol. Do grona firma zagranicznych obecnych na polskim rynku należą: Danone, Lactalis, czy Zott Polska. Przy czym należy też dodać, że byli tacy giganci rynku jak Arla Food, która wycofała się z produkcji w Polsce, co można odczytać, jako brak poradzenia sobie na polskim rynku producentów mlecznych.
Z uwagi na to, że polski rynek mleka należy do spółdzielców, to niniejszy artykuł skupia się tylko na mleczarniach. A dodając do tego fakt, że największe spółdzielnie mleczarskie radzą sobie znacznie lepiej niż małe i średnie oraz cały czas się rozwijają i przejmują kolejne mniejsze mleczarnie. To zawężony obszar zostaje do małych i średnich spółdzielni mleczarskich, których obecna sytuacja jest bardzo trudna, a wszystko wskazuje na to, że będzie jeszcze trudniejsza. Gdyż cały rynek mleka przeżywa kryzys spowodowany przez pandemię covid-19, wojnę na Ukrainie, wzrost inflacji, wzrost nośników energii, wzrost ceny paliw, wzrost płac dla pracowników, wdrożenie nowych strategii w całej UE takich jak: zielony ład oraz wzrost kosztów produkcji dla rolników oraz spadek cen mleka w skupie. To skutkuje tym, że mleczarnie obecnie „żyją” z zasobów finansowych wypracowanych w latach ubiegłych, a drugiej strony mamy bardzo niskie ceny mleka, które nie pokrywają kosztów produkcji przez co rolnicy zaczynają mieć problemy płynnościowe. W konsekwencji tych wszystkich w/w czynników małe i średnie mleczarnie mają jeszcze trudnie, gdyż:
-
- systematycznie spada ich konkurencyjność, co powoduje spadek marży, czyli zysku, kurczenie się tradycyjnego rynku dystrybucji (pojedyncze hurtownie, sklepy znajdujące się poza sieciami handlowymi, czy grupami zakupowymi);
- brak wolnych środków finansowych oraz perspektyw sprawa, że mleczarnie wstrzymują inwestycje i to nie tylko w bieżące utrzymanie produkcji, ale również w nowe inwestycje, które wpływają na rozwój oraz konkurencyjność;
- brak wystarczającej bazy dostawców mleka, która zagwarantuje zagospodarowanie zwiększonego popytu na mleku po dokonaniu inwestycji. Gdyż rolnicy zaczynają przechodzić od mniejszych do większych mleczarni;
- brak możliwości zaistnienia w sieciach handlowych z uwagi na wysokie bariery wejścia, czyli wymagana jest duża skala produkcji, opłaty półkowe, niskie marże, itp. Przy jednoczesnym systematycznym kurczeniu się tradycyjnego rynku hurtowego obsługiwanego przez niepowiązane ze sobą hurtownie i sklepy;
- brak patrzenia szerzej i z otwartością na eksport i to eksport poza UE. Mniejsze zakały produkcyjne chętnie chcą sprzedawać swoje produkty za granicę, ale tylko i wyłącznie za pomocą systemu przedpłat i to najlepiej w wysokości 80-90%;
- brak niszowych produktów oraz niszowych rynków zbytu, a konkurowanie tymi samymi produktami z reguły na rynku Polskim. Gdzie dzielą i rządzą duzi tacy jak wyżej wskazani. A to niestety droga donikąd, czyli do połączenia z większym podmiotem lub bankructwem.
Oczywiście duże podmioty również mają wszystkie te problemy, które zostały wskazane powyżej, jednak z uwagi na ich wielkość radzą sobie z nimi znacznie lepiej. Mają większe zapasy gotówki, które mogą być wykorzystane do przetrwania trudniejszego okresu. A dodatkowo mogą łatwiej wysłać swoje nadwyżki produkcyjne za granicę, gdyż częściej korzystają z produktów finansowania handlu takich jak: akredytywy, inkasa, faktoring eksportowy czy ubezpieczenie należności eksportowych.
Przedstawioną powyżej diagnozę dotyczącą trudnej sytuacji na polskim rynku mleka znają wszyscy mniej lub bardziej związani z tym rynkiem. Jednak zupełnie inną rzeczą jest postawienie diagnozy a zupełnie inną zastosowanie odpowiedniego leczenia. Dlatego poniżej przedstawione jest kilka najistotniejszych dróg do tego, aby małe i średnie mleczarnie miały szanse wyjść z tej trudnej sytuacji, jaka ma miejsce bez konieczności bycia przejętym przez większe podmioty czy zbankrutować. Dlatego polscy mali i średni producenci mleka powinni:
-
- iść w kierunku konsolidacji, ale na takich warunkach, aby kilka mniejszych mleczarni powołało swego rodzaju konsorcjum, gdzie będą funkcjonować na równych warunkach, a nie na zasadzie przejmowanego i przejmującego. Tak powstały podmiot będzie mieć szanse skuteczniej konkurować z dużymi mleczarniami zarówno na rynku polskim czy europejskim. A należy pamiętać, że rynek mleka to nie tylko Polska czy UE, ale rynek mleka należy rozpatrywać w skali międzynarodowej, ponieważ mamy bardzo dużych graczy np. w Australii.
Dlatego mała polska mleczarnia w pojedynkę nie ma szans przetrwać na tym rynku. Oprócz konsolidacji w konsorcjum z innymi podobnymi wielkością podmiotami mleczarnie powinny zastanowić się nad tym co produkują i poszukać ewentualnych niszowych produktów, które będą bardziej marżowe i unikną w ten sposób konkurencji z większymi graczami. To rozwiązanie jest stosowane zarówno w Europie, jaki i w Australii, gdzie nawet wszystkie mlecznie są w jednej organizacji, która negocjuje zarówno sprzedaż jak i zakupy. Problemy z konsorcjum z polskiego punktu widzenia to trudności w dogadaniu się pomiędzy mleczarniami, brak wspólnej i jednej wizji i strategii na przyszłość oraz dojrzały wiek władz poszczególnych spółdzielni, też nie ułatwiając procesu. Takie zachowanie i postawy mogłem obserwować od kilkunastu lat mając przyjemność i okazję uczestniczyć w dużych konferencjach branżowych organizowanych przez Polską Izbę Mleka (największą polską organizację branżową), w trakcie których odbyłem bardzo dużą ilość rozmów. Natomiast jeden przewijał się motyw, że jeśli połączenie to kto będzie rządzić w takim konsorcjum. Do tego wszystkiego należy dodać również specjalne traktowanie polskich mleczarni przez władze państwowe, czyli Ministerstwo Rolnictwa. Co w praktyce wygląd tak, że jeśli jest dobrze na rynku mleka to mleczarnie wypłacają nadwyżki finansowe dla swoich właścicieli/rolników w formie wyższych cen za oddawane mleko. A jak jest źle to władze mleczarni, związki, w których są zrzeszeni, czy rolnicy jeżdżą do Warszawy protestować i oczekiwać wsparcia od władz poprzez różnego rodzaju skupy interwencyjne, służące zdjęciu nadwyżek produkcyjnych z rynku, dotacje bezpośrednie dla rolników, czy innego rodzaju bonusy (ostatnia decyzja Ministra Rolnictwa o wciągnięciu mleczarni na listę objętych wsparciem rządowym dla zakładów strategicznych i energochłonnych). To oznacza nie mnie nie więcej, tylko to że zyski są prywatne, a kłopoty i kryzysy są państwowe. To jest pewnego rodzaju uproszczenie, ale inne rynki takie jak mięso czy napoje nie mają aż tak dużego wsparcia jak mleko. - małe i średnie mleczarnie powinny wdrożyć systemy w rodzaju ERP, a jak nie stać danej mleczarni to powinna zamówić taki system w grupie z innymi zakładami. Ewentualnie zacząć wreszcie liczyć nawet za pomocą prostych narzędzi kalkulacyjnych wszystkie koszty od strony controllingowej. Gdzie będzie można określić jakie są tak naprawdę koszty jednostkowe wyprodukowanego 1 kg finalnego produktu, z uwzględnieniem w tym kg: ceny zakupu surowca, kosztów stałych (energii, pracowników, paliwa, amortyzacji maszyn i urządzeń, produkcji, itp.), kosztów zarządu, kosztów odprowadzenia ścieków, kosztów zakupu opakowań, itp. Takie podejście do produkcji sprawi, że mleczarnie będą mogły sprawdzić, gdzie są największe koszty i wdrożyć ich optymalizację.
- iść w kierunku konsolidacji, ale na takich warunkach, aby kilka mniejszych mleczarni powołało swego rodzaju konsorcjum, gdzie będą funkcjonować na równych warunkach, a nie na zasadzie przejmowanego i przejmującego. Tak powstały podmiot będzie mieć szanse skuteczniej konkurować z dużymi mleczarniami zarówno na rynku polskim czy europejskim. A należy pamiętać, że rynek mleka to nie tylko Polska czy UE, ale rynek mleka należy rozpatrywać w skali międzynarodowej, ponieważ mamy bardzo dużych graczy np. w Australii.
Rynek mleka w Polsce należy do Spółdzielni, które są specyficznymi organizacjami, z bogatą historią oraz tradycją. Jeśli jednak się nie zmienią i nie dostosują się do zmieniających się warunków rynkowych to za chwilę może ich nie być.
Tekst: Wojciech Marciniak