Jesteśmy już wiele dni po wyborach. Upłynęła kadencja samorządu powiatowego 2014 – 2018. Niestety problemy związane z Miejskim Szpitalem pozostały.
Jak to możliwe? W oficjalnych przekazach rządu, a szczególnie w tzw. „wiadomościach” TVP mówi się, że Polska to kraj mlekiem i miodem płynący. Są środki na mieszkanie+, 300+, 500+, emerytura 500+, a na tak podstawowe kwestie jak służba zdrowia jest coraz mniej środków, a problemy ze służbą zdrowia powracają co jakiś czas jak bumerang.
Powszechnie wiadomo, że główną osią złej kondycji szpitali są finanse, a raczej ich brak. Jest to niestety problem ogólnopolski, świadczący o niedoskonałości systemu ochrony zdrowia w naszym kraju.

Problemy związane z funkcjonowaniem Szpitala Miejskiego w Międzyrzeczu nie są tu czymś wyjątkowym. Przed nowo wybranymi władzami powiatu międzyrzeckiego, bez wątpienia stoi bardzo trudny problem, którego samorząd bez rządowego wsparcia może nie udźwignąć.
Szpital boryka się nie tylko z problemami finansowymi, ale także kadrowymi. W ostatnich miesiącach ze szpitala odeszło wielu lekarzy. Z pracy rezygnowały także pielęgniarki. To poza straconymi pieniędzmi największa dla placówki strata, bo jak się okazuje lekarzy nie jest tak łatwo pozyskać, a to oni generalnie stanowią o jakości świadczonych usług medycznych.
Wprawdzie były prezes szpitala Kamil Jakubowski w ubiegłym roku zaproponował, tzw. program naprawczy, ale jak można było przypuszczać nic z tego nie wyszło, a sam prezes po wyborach na szczęście został odwołany. Teraz Rada Nadzorcza szpitala musi sama się uporać z problemami, także finansowymi. Wprawdzie szpital ma już nowego prezesa, panią Małgorzatę Kucharską, ale pani prezes musi jeszcze zostać zatwierdzona przez Radę Nadzorczą placówki.
Na dzień dzisiejszy, po dokonaniu oceny działalności odwołanego prezesa, Zarząd powiatu międzyrzeckiego podjął decyzję o skierowaniu do prokuratury zawiadomienia o ewentualnym popełnieniu przez byłego już prezesa, przestępstwa polegającego na niedopełnieniu obowiązków służbowych.
Czy to załatwia problemy w naszym szpitalu? Z pewnością nie i zapewne jeszcze długo będziemy odczuwać skutki dotychczasowego stylu zarządzania placówką.
Dla samorządu wyprowadzenie szpitala z zapaści będzie poważnym wyzwaniem. Ważne jest to, żeby nie dopuścić do upadłości placówki. Pamiętajmy, że w powiecie liczącym ok. 65 tys. mieszkańców mamy dwa konkurujące ze sobą szpitale, co nie ułatwia rozwiązania problemu.
SONDA – OCENIAMY MIĘDZYRZECKĄ SŁUŻBĘ ZDROWIA
Budżet międzyrzeckiego szpitala, podobnie jak wielu innych szpitali w Polsce, jest w złej kondycji. Koszty wynagrodzeń stają się dla szpitali coraz większym obciążeniem. Z jednej strony resort zawiera porozumienia płacowe z poszczególnymi grupami zawodowymi, z drugiej nie daje pieniędzy na ich realizację.
Choć NFZ do chwili obecnej nie ujawnił oficjalnych danych, to już wiadomo, że z lojalek (czyli podwyżek dla specjalistów w zamian za zobowiązanie się do niewykonywania tożsamych świadczeń w innych szpitalach) skorzystało znacznie więcej lekarzy, niż szacowały resort i fundusz, i że będzie to kosztować więcej niż pierwotnie wyliczono. Koszty podwyżek poniesie nie tylko NFZ, ale również szpitale, których dyrektorzy zapłacą, m.in. za dyżury według wyższych stawek. A podwyżki dla lekarzy to nie wszystko. Szpitale muszą też ponieść koszty włączenia dodatków dla pielęgniarek do podstawy wynagrodzeń (sfinansować pochodne), objęcia ustawą o najniższych wynagrodzeniach nowej grupy pracowników, a także podwyższenia płacy minimalnej.

Najbardziej ucierpiały na tym wszystkim szpitale powiatowe, bo one są w najtrudniejszej sytuacji. Właściwie wszystkie działają 365 dni w roku i mają stały ostry dyżur 24-godziny na dobę. To do nich wprowadzono nocną i świąteczną pomoc, to one wykonują wiele procedur, które są najniżej płatne.
Po odejściu lekarzy szpitalowi nie będzie łatwo pozyskać nowych, i co ważne dobrych lekarzy. Dotąd ratowano się osobami, które łączyły pracę w kilku miejscach. Jeśli teraz wymusza się ograniczenie tego rodzaju aktywności do jednego pracodawcy to zadanie, to staje się jeszcze trudniejsze.

Pod koniec sierpnia ubiegłego roku Ogólnopolski Związek Szpitali Powiatowych oraz Związek Powiatów Polskich we wspólnym stanowisku zaapelowały do Ministerstwa Zdrowia oraz NFZ, m.in. o zwiększenie wartości umów – także ze względu na rosnące koszty wynagrodzeń. W przeciwnym razie grożą rozwiązaniem umów z funduszem.
Sytuacja staje się coraz bardziej zagmatwana, a brak reakcji ministerstwa na coraz bardziej złożone problemy w służbie zdrowia może jedynie zwiastować zapaść całego systemu. Pozostaje w tym miejscu zadać tylko jedno pytanie:
– A co ze społeczną umową? Czy zapisy zawarte w Konstytucji RP ministra zdrowia już nie obowiązują?
Obywatele naszego kraju przecież płacą składki i mają w związku z tym prawo oczekiwać, że opieka medyczna będzie realizowana na właściwym poziomie i w realnym dla pacjenta czasie.
Musimy zdać sobie sprawę z tego, że szpitale na cele związane z ZUS i wynagrodzeniami przeznaczają, ok. 70-90% kwoty w ramach kontraktu. W związku z tym nasuwa się tu naturalne pytanie, gdzie są pieniądze na inwestycje, sprzęt, leki i nowe technologie?
Niestety, rzeczywistość jest zakładnikiem tego pseudo solidarnościowego modelu, a jak to już ktoś napisał, … tak czy siak, jeżeli chcesz żeby cię dobrze wyleczyli i nie chcesz umrzeć w kolejce do specjalisty i w oczekiwaniu na zabieg, to będziesz musiał płacić z własnego portfela.
Raczej już nikt nie ma złudzeń w tej kwestii. To zapewne właśnie o to chodzi rządzącym.