OGŁOSZENIE

Nowa opłata niepokoi nie tylko indywidualnych odbiorców, ale także przemysł. Zwłaszcza firmy zużywające duże ilości prądu …

Do 16 listopada, br. sprzedawcy prądu mogą składać prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki wnioski dotyczące taryf na przyszły rok dla odbiorców indywidualnych. Jak wynika z informacji URE, dotychczas zrobiło to dwóch sprzedawców: Enea i PGE Obrót. Mogą się na to zdecydować także pozostali sprzedawcy z urzędu: Tauron i Energa.

Generalnie dostawcy prądu chcą wyższych stawek w związku z ponoszonymi kosztami. Okazuje się, że nawet jeśli prezes URE nie zaakceptuje proponowanych podwyżek, tak jak to było w ubiegłym roku, rachunki dla odbiorców końcowych najpewniej i tak wzrosną w związku z nową opłatą, tzw. MOCOWĄ, która w założeniach od nowego roku ma pokrywać koszty funkcjonowania rynku mocy w Polsce.
Szacunkowy koszt opłaty mocowej to 45 zł za 1 MWh. Wyliczono, że typowe gospodarstwa domowe zużywają średnio ok. 2 MWh prądu rocznie, co by oznaczało, że koszt opłaty dla odbiorców indywidualnych może wynieść ok. 90 zł na rok.
Jako pewne zrównoważenie kosztów rząd pisu planuje wyzerowanie, tzw. opłaty kogeneracyjnej na przyszłorocznych rachunkach za prąd – obciążenie to wynosiło rocznie ok. 3 zł na gospodarstwo domowe. Porównując wymienione kwoty trudno mówić o równoważeniu, a raczej robieniu z obywateli idiotów.

Czy epidemia i spowolnienie gospodarcze będą miały wpływ na zapowiedziane plany? Otóż eksperci zastrzegają, że trudno obecnie w okresie ukrytego lockdownu jednoznacznie przesądzić o poziomie cen prądu w przyszłym roku, bo spadają ceny hurtowe i najpewniej w efekcie spadnie zapotrzebowanie na energię elektryczną.
Zapowiadane wzrosty cen nie mają być podobno drastyczne – zapowiadają eksperci.
Na rachunek dla odbiorcy końcowego składa się kilka elementów, między innymi:
– hurtowa cena energii,
– opłata dystrybucyjna,
– opłata OZE,
a od przyszłego roku również opłata mocowa.

Warto przypomnieć, że czeka nas jeszcze kwestia uwolnienia cen prądu dla gospodarstw domowych, co według wytycznych Unii powinno nastąpić od stycznia 2021 r., a Polska powinna chronić tylko odbiorców wrażliwych. Także w związku z rynkiem mocy powinny zostać zniesione taryfy dla gospodarstw domowych.
Urząd Regulacji Energetyki ma do końca listopada opublikować wysokość opłaty, która ma pokryć koszty funkcjonowania rynku mocy. Ma on zapewnić rezerwy mocy, a przez to stabilne dostawy prądu do odbiorców przyłączonych do krajowej sieci. W Polsce będą za to odpowiadać głównie modernizowane elektrownie węglowe. Dlatego rynek mocy jest traktowany jako źródło wsparcia branży.
Okazuje się, że URE nie jest jeszcze w stanie wyliczyć nowej opłaty. Czeka na rozporządzenie resortu klimatu, w którym ma być wskazany sposób wyznaczenia godzin przypadających na szczytowe zapotrzebowanie na moc w systemie. W odniesieniu do gospodarstw domowych opłata mocowa będzie zależeć od zużycia. W przypadku przedsiębiorstw decydować będzie zużycie w szczycie poboru.
Nowa opłata niepokoi nie tylko indywidualnych odbiorców, ale także przemysł. Zwłaszcza firmy zużywające duże ilości prądu, jak huty, cementownie, zakłady chemiczne czy papiernicze.
Resort zapewnia, że prowadzi stały dialog z Komisją Europejską na temat rozwiązań rynku mocy. W kwietniu Komisja Europejska zgłosiła uwagi do polskiego pomysłu na ulgę dla przedsiębiorstw energochłonnych, a bez jej zgody rząd jej nie może wprowadzić. To założeni jest w polskich warunkach czysto teoretycznym, biorąc pod uwagę konfrontacyjny kurs rządu wobec struktur unijnych.


REKLAMA

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Wpisz swój komentarz!
Proszę podać swoje imię