Moja przygoda z tym kulturowym i socjologicznym zjawiskiem zaczęła się spontanicznie. Zaplanowawszy wyjazd z grupą znajomych udaliśmy się do Kostrzyna nad Odrą ostatecznie w kilku grupach.
W WOODSTOCKOWEJ WIOSCE
Sam dojazd do Kostrzyna przebiegł bez problemów. Ostatnie kilometry przed miastem to korek. Zabrawszy plecaki i trochę bagażu na piechotę udaliśmy się na przystanek komunikacji miejskiej.
W mieście widać mobilizację służb porządkowych (policji), która kieruje ruchem samochodów. Sprawna komunikacja autokarowa zawiozła nas na ogromne pole. Tutaj ostatnie kilkaset metrów trzeba przejść na piechotę. Dotarłszy w gęstniejącym tłumie do terenów Woodstockowej wioski, oczom moim ukazał się widok – potok ludzi, tysiące namiotów!
Przeważała młodzież, nieco starsza młodzież też była mocno widoczna najczęściej zgromadzona w grupach. – „Kupą mości panowie, kupą. Kupy nikt nie ruszy, bo śmierdzi” – pisał Henryk Sienkiewicz.
Po drodze liczne punkty gastronomi, gdzie można kupić jedzenie. Długie kolejki oczekujących, ale sprawnie się przesuwające w kierunku kas. Czekałem w kolejce po obiad ok. 20 minut. Spory wybór potraw, turystyczne stoły, więc standard typowo obozowy. Punkty sanitarne (natryski, toalety) w głębi kabiny z prysznicem i ciepłą wodą (luksus, za który trzeba zapłacić).
Namioty wszędzie, najczęściej tworzyły obozy. Z flagami, różnymi dziwacznymi nazwami. Po obu stronach drogi sklepy, gdzie można kupić pamiątki, książki, płyty CD i analogowe, stoiska z lodami (spory wybór) i punkty z ciepłymi napojami. Kioski w kolorze czerwonym znanego gazowanego napoju. Można kupić też wrzątek. Tak, więc oferta dostosowana do zasobów finansowych młodzieży.
Idę z tłumem, w kierunku sceny głównej, inni wracają strumieniem. Od godziny 15:00 zaczynają się koncerty. Potrwają do trzeciej w nocy. Zaczyna się koncert zespołu „HEY”. Nieprzebrane tłumy wciąż nadchodzą. Pokojowy patrol sprawdza, czy osoby wchodzące do terenu sceny – odgrodzonej siatką – nie wnoszą w plecakach niebezpiecznych przedmiotów, narkotyków, alkoholu.
W sobotę odgrodzenia od sceny głównej zostały usunięte. Wolontariusze z Pokojowego Patrolu miło z uśmiechem, ale kontrolują stanowczo.
Co sprawia, że od lat tylu ludzi – przeważnie młodych – przybywających z całego kraju i spoza granic do tego miejsca? Dużo rozmawiałem z uczestnikami w każdym chyba wieku. Dla wielu to przygoda po raz któryś już tam. Nagroda za naukę – często z czerwony paskiem, ciekawość, kolega mnie namówił, przyjechaliśmy, bo lubimy muzykę, dla super atmosfery…
Przez te kilka dni każdy uczestnik i ten kilkunastoletni, aż po i tego nobliwego osobnika może przebrać się i zaprezentować najbardziej wymyślny i oryginalny strój (perukę z puszek po piwie, „kapelusz” z kory…) i nikt go nie wyśmieje za ten osobliwy strój.
Bardzo wiele takich osobowości w takich strojach, czy raczej mentalność osobników!? Kolorowo, bardzo ciekawe i ekscentryczne wyglądający tłum. Spotkałem też „Super dziadka” – tak się przedstawiał, pełnego życia, tryskającego humorem pana, który miał 71 lat! Odwiedzał Woodstockowiczów po raz kolejny. – „Przyjeżdżam tu od lat się do ludzi i wspanialej atmosfery” – mówił.
Kilka scen: główna, to koncerty gości specjalnych, czyli znanych gwiazd. Muzyka z tekstami w języku polskim to plus. Chociaż grał też zespół z Chin. Jest oddalona nieco. Tutaj jest zawsze najwięcej słuchaczy, wielu z nich śpiewa, tańczy.
Sceny małe z muzyką taneczną, kolejna z muzyką rozrywkową w niewielkiej odległości.
Przed wejściem do wioski i namiot pokoju Hary Kryszna. Wszędzie trwają koncerty i na wszędzie są tłumy ludzi. Po północy, to pełnia życia. Muzyka głośna, słychać ją w całej okolicy i nie sposób znaleźć cichego kąta!
Między koncertami ze sceny padają różne komunikaty np. – „Andżelika zgubiła Samsunga. Kto znajdzie będzie super gościu, może i nawet po…ra!?”
Stanowiska do ładowania telefonów płatne, a także gratisowe gniazdka w namiocie znanej sieci komórkowej. Minus – stery śmieci, przepełnione toalety, niekończące się tłumy ludzi. Toalety, czyli biwakowe toj toje kilka razy dziennie są opróżniane i myte.
Miło było spotkać w tłumie znajomych z Międzyrzecza, którzy pewno licznie przyjechali, ale szukanie się w tłumie, to jak szukanie igły w stogu siana. Z innymi znajomymi nie udało mi się spotkać. Zbyt dynamiczne zjawisko.
Różne źródła podawały, że na muzycznym Woodstocku było od 250 do 300 tysięcy ludzi! Po ostatnim koncercie na dużej scenie o trzeciej nad ranem Jerzy Owsiak pożegnał publiczność słowami: – „To już ostatni utwór. Idźcie spać kochani”. Wielu poszło wypoczywać, ale życie towarzyskie kwitło cała noc. Zresztą, kto by szedł spać w takim miejscu mimo panującej ciszy? Małe i większe grupy skupione przy drodze przy dźwiękach gitary śpiewały, tańczyły. Wielu uczestników zabrało ze sobą gitary, Przydały się znakomicie. Młodzież, jak się okazuje zna i umie śpiewać piosenki.
Sklep Lidl czynny całą dobę, wiele punktów gastronomicznych czynne aż do ostatniego klienta. To plus. Bieżąca woda, za opłatą również ciepły prysznic, niestety kolejka długa na kilkadziesiąt metrów.
Mały ruch i dość cicho było do godziny ósmej. Potem zaczął się ruch coraz większy, tężejący z godziny na godzinę. Przenośne ubikacje toj toje były umyte rano prze odpowiedzialne służby techniczne. Słoneczna aura sprawiła, że wielu woodstckowiczów przyjechało na kilka dni festiwalu. Świadczy to o zdrowiu i żelaznej kondycji uczestników. Aktywność fizyczna duża. Wielu z nich było po raz czwarty, piaty… ósmy. Nie zauważyłem agresywnych zachowań, a często chodziłem sam. Chociaż wielu uczestników zbyt dużo piwa wypiło. Odprowadzani przez grupę do namiotu nie stanowili zagrożenia. Zresztą o bezpieczeństwo dbało setki policjantów, ochroniarze, pokojowe patrole i sami uczestnicy.
Gdy szedłem w tłumie, młody człowiek zwrócił mi uwagę, że mam odpięty plecak. Podziękowałem i zapiąłem. Młodzież, bo oni stanowili ponad 90% uczestników w przedziale wiekowym od 18 do dwudziestu kilu lat (moja opina) pilnowała się sama. Mamy wspaniałe, myślące, kreatywne i odpowiedzialne młode pokolenie. Podobała mi się panująca atmosfera, pewnego rodzaju swoboda, kultura uczestników czasami muzyka. Co do muzyki to moje subiektywne odczucie.
Po godzinie 10 rano zaczęły tworzyć się mega kolejki do całodobowego sklepu, do licznych punktów z napojami gorącymi i jedzeniem. Giga długa kolejka po godzinie jedenastej do prysznica. Poranne mycie zimną wodą – ale trzeba odczekać w kolejce. Także po piwo w specjalnej strefie i tylko tam dostępne – oczywiście po odstaniu w kolejce. Takie są uroki festiwalu.
Spontaniczność a jednocześnie odpowiedzialność za siebie i kolegę czy koleżankę, a i tak wszyscy byli zadowoleni, rozmawiali, śmiali się. Takie widoki obserwowałem.
Mój dwudniowy pobyt, a byłem po raz pierwszy był udany. Zauważyłem, że w sobotę przybywali wciąż nowi uczestnicy z całym rodzinami. Nawet przelotny deszcz padający w sobotę nie popsuł humorów.
Muzyka i radość okazywana na różne sposoby. Taki rodzaj odreagowania. To tylko kilka migawek wspomnień, które zaobserwowałem i doświadczyłem oraz zaspokoiłem swoją ciekawość!
Nie zdołałem dotrzeć do wielu miejsc i odwiedzić licznych atrakcji, Zostały liczne zdjęcia, migawki filmowe i niezapomniane przeżycia. Zegnaj Woodstock! Miło było powrócić do strefy ciszy, o mniej natężonym ruchu ludzkich ciał, czyli do domu.
Z muzycznym pozdrowieniem – Woodstockowicz Zdzisław Musiał