5 września, kilkunastu członków Polskiego Związku Numizmatycznego Oddziału w Zielonej Górze i sympatyków tego stowarzyszenia udało się na wyjazd studyjny do Kremnicy na Słowacji. Z Międzyrzecza był niżej podpisany i Łukasz Bednaruk, pracownik muzeum, zajmujący się m.in. zbiorami numizmatycznymi Prezes oddziału Adam Wojtkowiak wyjazd zaplanował bardzo starannie.
Około 17:00 dotarliśmy do wsi Sopotnia Wielka, gdzie w Agroturystycznym Gospodarstwie „U Teresy” mieliśmy kwaterować. Przywitali nas bardzo serdecznie Teresa Pierlak z mężem Władysławem oraz ich córka Gabriela Witas. Ona właśnie była, w pełni słowa tego znaczenia, gospodynią. Obiadokolacja przez nią przygotowana zaskoczyła bardzo mile. Kwaśnica typowa zupa regionu była smakowita. Zrazy po beskidzku, ziemniaczki i modra kapusta były na drugie danie. Na stołach pojawiły się miejscowe przysmaki (różne rodzaje sera, domowe konfitury, grzybki w zalewie, miody) oraz domowe kompoty pełne owoców. Chleb własnego wypieku. Podobnie jak swojskie wędliny. Pychota. Atmosfera iście domowa. Rodzinna.
Sopotnia Wielka jest miejscowością należącą do starszych okręgów osadniczych w Beskidach. Sołtys wsi niegdyś używał pieczęci przedstawiającą rysia. Nieco niżej od naszej bazy jest skrzyżowanie ze spożywczym marketem, knajpką i mostem nad 12 metrowym wodospadem, który jest najwyższy w Beskidach i uznany za pomnik przyrody. Obok mostu grupa starych drzew (świerki i modrzew) pośród których stoi pomnik poległych mieszkańców w czasie ostatniej wojny. Obok wyrzeźbiona postać kobiety z gęślami. Gdzieniegdzie na terenach kilku posesji stoją wyrzeźbione z drewna postacie związane z regionem. Nie zabrakło oczywiście Harnasia.
Zaskoczeniem jest oświetlenie uliczne wsi. Lampy skierowano pod kątem prostym wprost na ziemię. W 2011 r. utworzono tutaj pierwszy w kraju Obszar Ochrony Ciemnego Nieba. Latarnie emitują mniej zbędnego, rozproszonego światła. Zmęczenie podróżą i chroniczny brak czasu, uniemożliwił odwiedzenie publicznego obserwatorium astronomicznego zlokalizowanego na dachu miejscowego zespołu szkół. W Sopotni Wielkiej jest czynna jedyna w Polsce imitacja wnętrza stacji kosmicznej, którą w 2008 r. odwiedził osobiście amerykański astronauta z NASA – George Zamka. W miejscowości udostępniona jest makieta wsi w odpowiedniej skali, a jej opiekunowie oferują pamiątkową ręcznie bitą monetę w mosiądzu o średnicy 27 mm.
Wczesnym rankiem, po obfitym śniadaniu, serwowanym oczywiście przez sympatyczną Gabrysię, wyjazd w kierunku Słowacji. Dawne przejście graniczne na wysokiej przełęczy sprawia ponure wrażenie. Puste budynki po służbach granicznych i celnych obu krajów z zadaszeniem nad drogą w miejscu dawnych odpraw granicznych. Przed nami jeszcze ok. 100 km drogi przez etnograficzne i historyczne Orawy. Po dolinach i górach. Prostymi w dolinach i serpentynami wśród gór. Wzdłuż rzek i zbiornika retencyjnego czyli jeziora Orawskiego. Wspaniałe widoki. Przed nami kraj bańskobystrzycki z naszym celem studyjnej podróży, miastem Kremnica w Górach Kremnickich. Zjazd ostrą serpentyną w dół i już stare miasto, znane w średniowieczu od wydobycia złota i z mennicą działającą nieprzerwanie od 1329 r.
FOTORELACJA
kliknij na zdjęciu aby powiększyć /zdjęcia: Lech Malinowski i Wiesław Chłopek/
Zamiast biletu do mennicy dostaliśmy „wstupinki”, dwustronnie bite medale pamiątkowe. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od obejrzenia z góry zza grubych szyb, pracy w mennicy. Z różnych maszyn wylatywały do pojemników euro i inne waluty (Białorusi, Rosji i innych krajów). Znacznie ciekawiej było w zabytkowej części kremnickiej mennicy. Stare, pracujące na potrzeby, m.in. produkcji „wstupinek” maszyny austriackie. Przewodnik pokazał wiele, łącznie z pracującymi maszynami do przenoszenia wzorów na matrycę. Tutaj produkowano odznaczenia wojskowe, kolejarskie itp. Na jednej ze ścian zebrano wszystkie odznaki tutaj wyprodukowane, łącznie z nazistowskimi. W gablotach liczne monety niemalże z całego świata. Także polskie. Przed i powojenne. Wielu z nas dokonało zakupów, bo ceny monet i reprintów atrakcyjne w stosunku do oferowanych u nas.
Kolejny etap zwiedzania to miejscowe muzeum. Bez przewodnika ale z elektronicznym urządzeniem na szyi, przekazującym po polsku informacje o oglądanych eksponatach. Wspaniałe zbiory monet i banknotów z okresu monarchii austro-węgierskiej i nie tylko. Na pięciu kondygnacjach (była widna) w tym podziemia, oko cieszyły bogate zbiory. W podziemiach sala tortur i wyrobisko górnicze, wszak tutaj wydobywano złoto, stąd najstarsza mennica w Europie. Niestety brak dostępnych wydawnictw w języku polskim. Własnoręczne wybicie medalu pamiątkowego z muzeum kończy zwiedzanie.
Górnictwo i mennica przyniosły Kremnicy bogactwo i sławę. Miasto zyskało wiodącą rolę w tzw. „Heptapolitanie” – związku siedmiu środkowosłowackich miast górniczych, do których należała również m.in. Bańska Bystrzyca. Od 1329 r. bito srebrne węgierskie grosze, a od 1335 r. złote floreny, znane jako kremnickie dukaty oraz małe, srebrne denary. Kremnickie dukaty, których rocznie produkowano do 25 tys. sztuk, aż do końca XVI w. należały do najbardziej poszukiwanych środków płatniczych w Europie. Również od 1329 r. miasto było siedzibą królewskiej komory górniczej. Ze względu na wyczerpywanie się pokładów, kopania złota zaniechano w 1970 r., zastępując je wydobyciem rud innych metali kolorowych. Natomiast mennica, po modernizacji w 1974 r., działa nadal, tłocząc pieniądze i medale, również na zlecenia z innych krajów. Według oceny historyków jest ona najstarszą czynną mennicą na świecie.
Chwila odpoczynku przed spotkaniem z członkami Bańskiego Stowarzyszenia Numizmatycznego. Miasteczko niewielkie, z plagą Romów, ze starą XII-XV wieczną częścią otoczoną murami. Wewnątrz mennica i muzeum, sympatyczne knajpki oraz okazała bryła kościoła pw. Św. Katarzyny (patronka miasta) i monumentalny pomnik Św. Trójcy nawiązujący tematycznie do ofiar zarazy, jakie w średniowieczu były zmorą Europy.
Spotkanie z zabytkowych murach restauracji ze słowackimi numizmatykami miało kilka sympatycznych epizodów. Michal Doša, prezes Bańsko-Bystrzyńskiego oddziału Stowarzyszenia Numizmatyków Słowackich, otrzymał do międzyrzeczan albumy o naszym mieście i upominki, podobne dostał od dra Wiesława Chłopka z Żagania. A prezes naszego stowarzyszenia Adam Wojtkowiak z Zielonej Góry wręczył mu pamiątkowy medal z ostatniego naszego zjazdu.
Piwo i jakiś okazjonalny alkohol rozwiązało języki. Rozmowy dotyczyły monet i medali i organizacji wystaw. Kiku z nas spróbowało gulaszu z knedelkami. Ostry jak diabli.
Potem z Łukaszem, zrobiliśmy fotkę z flagą Międzyrzecza na tle zabytków. Drobne zakupy i odjazd do bazy w Beskidach. Tam obiadokolacja z wyborną zupą grzybową na świeżych grzybach. Aż zazdrość brała widząc świeże, dorodne prawdziwki, które czekały na obranie i suszenie. Rano wspólne zdjęcie i odjazd do domu. Za rok zapewne znowu gdzieś pojedziemy.
Zainteresowanych odsyłam na strony internetowe, tak wspaniałego Agroturystycznego Gospodarstwa w Sopotnicy Wielkiej jak i samej miejscowości oraz wielu stron dotyczących Kremnicy, mennicy i muzeum.
Tekst: Lech Malinowski
Zdjęcia: Lech Malinowski i Wiesław Chłopek