Najpierw należało odholować unieruchomiony czołg, potem Hetmańczycy wymienili uszkodzoną gąsienicę, nadali meldunek MEDEVAC, wezwali wsparcie artylerii a na koniec długiego dnia byli świadkami mianowania na wyższy stopień podoficerski – trzeci dzień zawodów Strong Europe Tank Challenge za nami.
Czołgi wyjechały z parku chwilę przed 8 rano. Pancerniacy z żagańskiej brygady stanęli przed kolejnymi czterema punktami jakie przygotowali dla nich organizatorzy zawodów. Pierwszym zadaniem jakie mieli do wykonania polscy czołgiści to ewakuacja uszkodzonego czołgu z terenu skażonego z czym poradzili sobie znakomicie.
– Pierwszy raz widziałem tak sprawnie i szybko działającą załogę, Polacy zrobili to w takim tempie, że nawet nie zdążyłem zbyt dużo zobaczyć. Tym bardziej jestem pod wrażeniem tego, iż zdołali odholować uszkodzony w trakcie skażenia czołg bo miejsce, z którego należało to zrobić było dość wąskie i problematyczne w kwestii manewrów. Tym bardziej holowania tak dużego sprzętu” – mówi sierżant major Merrit, główny organizator zawodów.
Następna konkurencja składała się z dwóch etapów. Czołgiści mieli za zadanie przemieszczenia się po określony terenie, gdzie jeden z pojazdów najechał na improwizowany ładunek wybuchowy, tzw. IED. Zadaniem żołnierzy było rozpięcie oraz spięcie gąsienicy czołgu. W trakcie tej czynności pozostałe załogi miały ich osłaniać a jednocześnie trwała ewakuacja rannego żołnierza, udzielana pierwsza pomoc oraz nadawano meldunek MEDEVAC – czyli wezwanie pomocy medycznej z pola walki. Również tym razem Polacy poradzili sobie znakomicie.
Meldunek według organizatorów nadany został szybko, sprawnie i co najważniejsze bez najmniejszego błędu, prawidłowo został również oceniony stan rannego żołnierza co zdecydowanie przyspieszyło przylot śmigłowca oraz transport poszkodowanego poza strefę niebezpieczną.
Fotorelacja
zdjęcia: ppor. Magdalena CzekatowskaKolejnym punktem trzeciego dnia zawodów było wezwanie wsparcia ogniowego artylerii czyli Call for Fire. Dowódca plutonu z czołgu znajdującego się na wzgórzu, dostał zadanie rażenia wskazanego i widocznego dla niego celu ogniem artylerii. Jego rolą było poprawne nawiązanie połączenia poprzez radio z dowódcą baterii oraz poprzez system meldunkowy wskazanie celu.
Czwarta i zarazem ostatnia konkurencja tego dnia była sprawdzianem umiejętności kierowców czołgów oraz zgrania załóg. Zadanie polegało na pokonaniu toru przeszkód najpierw jadąc tyłem a następnie przemieszczając się przodem. Nie byłoby w tym większych trudności, gdyby kierowcy mogli korzystać z kamer oraz wizjerów, jednak te zostały zasłonięte przez organizatorów co zdecydowanie utrudniło manewrowanie maszyną. Część trasy czołgi pokonywały jadąc do tyłu, gdzie „kamerą cofania” kierowcy byli dowódca oraz działonowy stojący w wieżach czołgów.
Dodatkową trudnością było to, iż trasę należało pokonać slalomem uważając na leżące na drodze przeszkody. Po pokonaniu pierwszego odcinka toru należało obrócić czołg i jadąc przodem pokonać resztę trasy, na której rozmieszczono przeszkody oraz przejechać przez stojący na drodze wrak samochodu, dzięki czemu można było uzyskać tzw. „bonus” czyli dodatkowe punkty. Zaliczeniem pierwszej połowy trasy było zaparkowanie tyłem czołgu w zaimprowizowanym „garażu”.
W tym momencie załogi mogły odsłonić kamery cofania oraz wizjery i dokończyć konkurencję. Kierowcy mieli za zadanie rozpędzić czołgi do prędkości ok 30km/h i zatrzymać się w jak najmniejszej odległości od ściany. Dodatkowo, aby to utrudnić, przed przeszkodę rzucano świecę dymną. Hetmańczykom nie przeszkodziło to jednak w uzyskaniu świetnego wyniku i wywołania podziwu wśród obserwatorów.
– „Polska załoga rozpoczęła konkurencje bardzo precyzyjnie, widać że są bardzo zmotywowani i znają się na swoje robocie. Jestem przekonany, że Polacy zmiażdżą konkurencję i będą zdobywać maksymalne noty na kolejnych punktach” – podsumował kierownik konkurencji, sierż. sztab. Mike Gibbons.
Jak się okazało, precyzyjna jazda nie zakończyła tego pełnego wrażeń dnia. Hetmańczycy mieli okazję uczestniczyć w małej uroczystości, jaka odbyła się na torze. Jednego z amerykańskich żołnierzy w uznaniu zasług i poświęcenia w trakcie pełnienia służby mianowano na wyższy stopień. W obecności dowódcy, kolegów oraz żony i dzieci, odczytano rozkaz a kapral Dakota Swanson otrzymał oznaczenia świadczące o awansie na stopień sierżanta. Jego wymarzoną scenerią otrzymania wspomnianego wyróżnienia był polski Leopard2A5. Żagańscy czołgiści z przyjemnością spełnili prośbę sierżanta mając jednocześnie zaszczyt w uczestniczeniu w tak ważnej dla niego chwili.
7 czerwca podczas przedostatniego dnia zawodów odbędzie się drugi sprawdzian ogniowy, polski pluton będzie wykonywać strzelanie w natarciu.
Tekst i zdjęcia: ppor. Magdalena Czekatowska