OGŁOSZENIE

MIĘDZYRZECZ – WROCŁAW
 Trochę za późno zabrałem się za pomysł, więc nie mogłem liczyć na pomoc władz samorządowych – zamknięte budżety. Chętnych do wyjazdu na bicie gitarowego rekordu było sporo. Organizatorem wyjazdu było Stowarzyszenie Lubuski Weekend Gitarowy.

  Wybraliśmy się grupą do Wrocławia. Zaopatrzeni w materiały reklamowe: flagi, opaski, dłonie – klapki dotarliśmy w kilku grupach do celu. A tutaj niespodzianka. Wrocław przywitał nas słonecznym i pogodnym dniem.
Spokojni i bez wysiłku podziwialiśmy miejską starówkę, którą od czasu pamiętnej powodzi tak pięknie odremontowano. Nie potrzebne nam były GPS-y i nawigacja. Różnokolorowe grupy gitaro maniaków wędrowały w tym samym kierunku. Więc razem dotarliśmy na wrocławski Rynek.
Na Rynku gwarno, wszędzie słychać grę, czasami śpiewy przeważnie młodych ludzi. W końcu to święto gitary!!! Niektórzy w ten sposób postanowili zarobić na obiad. Sympatyczna atmosfera udzielała się wszystkim. Po załatwieniu formalności otrzymaliśmy opaski z numerami identyfikacyjnymi i certyfikaty potwierdzające uczestnictwo w Gitarowym Rekordzie Guinnessa.
Opaski zezwalały na wejście do „strefy gitarowej”. Byliśmy sporo przed czasem, więc aby mieć siłę do grania udaliśmy się na posiłek. Chwilę odpocząwszy dotarliśmy do gitarowej strefy i zajęliśmy wygodne miejsca na …. bruku wrocławskiego Rynku. Tak jak wszyscy dookoła. Odgrodzony barierkami duży plac na wrocławskim Rynku tętnił muzycznym życiem. Na scenie pojawiali się wciąż nowi artyści.

 Pomysłodawcą tego bezprecedensowego, świetnie promującego Wrocław i rzecz jasna gitarę był Leszek Cichoński. Wrocławski muzyk znany ze swej pasji do muzyki Jimiego Hendrixa. „Hej Joe” to kultowy utwór, kilka razy przećwiczyliśmy wspólnie.
– „Aby zagrać w Największej Gitarowej Orkiestrze Świata …” – cytat z regulaminu – prowadzonej przez twórcę Rekordu – Leszka Cichońskiego – „…wystarczy mieć gitarę i znać pięć podstawowych akordów C/G/D/A/E, potrzebnych do zagrania utworu „Hey Joe” Jimiego Hendrixa. Do Rekordu Guinnessa liczą się wszystkie rodzaje gitar – akustyczne, elektryczne, klasyczne i basowe, a także instrumenty pokrewne jak ukulele, banjo czy bałałajka”.

 Ponad sześć tysięcy gitarzystów, grających na gitarach: akustycznych, klasycznych, elektrycznych, basowych, ukulele…. ćwiczyło z zapałem. Dostrzegłem kilka keyboardzistek, które grały na klawiszach.

 Ogólnonarodowe muzyczne szaleństwo udzielało się chyba wszystkim. Jak w takich chwilach można było porozmawiać z sąsiadami, którzy przybyli z różnych części kraju. Niektórzy po raz kolejny. My z Ziemi Międzyrzeckiej po raz pierwszy i zapewne nie po raz ostatni. Kasia, Nikola, Wojtek, Filip, Tomek, Piotrek i piszący te słowa, godnie promowaliśmy naszą Międzyrzecką Ziemię.
Przy okazji zapytałem kilku przypadkowych uczestników. Na moje pytanie co Ciebie tu przyciągnęło odpowiedzieli: Rysiek z Kędzierzyna-Koźla: – „Przyciągnęła mnie głównie muzyka”.

Michał – „Kłaniam się wszystkim i zapraszam do kibicowania. Jestem tutaj już siódmy raz. Mam 3 rekordy Guinnesa. Mam 57 lat, ale czuję się jakbym miał 18., wszystkich zapraszam na następny rok”.

Andrzej – „Jestem z Wrocławia, starym gitarzystą, weteranem festiwalu. Znam tych ludzi, którzy grają na scenie. Cieszę się, że jestem na festiwalu kolejny raz”.

 Roman – „Jestem z Krosna. Lubię po prostu muzykę”.

  W pewnym momencie dotarł do mnie SMS od Tomka „Pan widzę na scenie (: ja z tyłu za sceną”.

 Punktualnie ze sceny słychać głos prowadzącego L. Cichońskiego – „Jesteście gotowi na bicie rekordu. Nie słyszę!? A więc zaczynamy!!!”.

 6299 gitar grało utwór amerykańskiego gitarzysty i wokalisty Jimy Hendrixa. Gdy ucichły dźwięki ze sceny wokoło słychać było tylko same gitary. To niesamowite przeżycie, gdy zewsząd otoczony jesteś grającymi gitarzystami. Czuliśmy się trochę jak w amoku. Dookoła nas (za barierkami) nieprzebrane tłumy kibicowały i dopingowały nam! To było cudowne zjawisko socjologiczne.

 Przedział wiekowy uczestników wahał się od 3-4 lat do 99! Do pobicia własnego rekordu potrzeba było 7 356 gitar i Ciebie – jak reklamowali organizatorzy.

 W tym roku nie udało się go pobić. Po oficjalnym zmierzeniu się z rekordem można było zrobić pamiątkowe zdjęcie z muzykami. Udało się z Grzegorzem Skawińskim. Inne „gwiazdy” pouciekały ze sceny bardzo szybko, nim zdołaliśmy tam dotrzeć. A szkoda, bo to też propagowanie siebie i muzyki, która wykonują.
Za rok jesteśmy znowu. Silni, zwarci, gotowi z gitarami. Będzie nas jeszcze więcej.  Przy dobrej organizacji dojazdu i powrotu jest to znakomita desygnacja naszej  Małej Ojczyzny.

Myślę, że władze samorządowe też będą zainteresowane promowaniem Międzyrzecza i powiatu międzyrzeckiego nie tylko gadżetami! Jednodniową gitarową przygodę zakończyliśmy szczęśliwie. Nasz wyjazd staraliśmy się mocno udokumentować. Polecamy tekst, zdjęcia i krótki film, który choć w części pozwala wczuć się w atmosferę tego muzycznego wydarzenia.

REKLAMA